II Mistrzostwa Polski w Piciu Oranżady

Tak jak rok temu przewidujemy dwie konkurencje – picie oranżady białej oraz oranżady czerwonej z odkapslowanych butelek o objętości 0,33 litra. Wygrywa ten, kto najszybciej opróżni butelkę. Czas picia mierzony będzie na stoperze. Można startować w obu konkurencjach, czyli piciu oranżady białej oraz czerwonej, lub tylko w jednej.
Podążając za Waszymi sugestiami, przygotowaliśmy tym razem dwie kategorie wiekowe
- do lat 15
- powyżej lat 15
AKTUALNYM MISTRZEM POLSKI (I WSZECHŚWIATA) W KATEGORII ORANŻADY CZERWONEJ JEST PAN PAWEŁ NICKI Z GROCHOWA, KTÓRY OPRÓŻNIŁ FLASZKĘ 0,33 l W 5,4 SEKUNDY.
REKORD W KATEGORII ORANŻADY BIAŁEJ NALEŻY DO ANDRZEJA PIOTROWSKIEGO, RÓWNIEŻ GROCHOWIAKA, KTÓRY WYCHYLIŁ BUTELKĘ W RÓWNE 6 SEKUND.
Zachęcamy do podjęcia próby zdetronizowania czempionów oraz pobicia rekordów
Udział w zawodach i wstęp na widownię są bezpłatne.
Zgłoszenia uczestnictwa przyjmujemy pod adresem mailowy: klubkiciakocia@gmail. com.
Można też zapisywać się osobiście w siedzibie Kici Koci do godz. 14.45 w niedzielę 9 lutego.
Zawodnicy będą się ścigać w piciu „Oranżady Tradycyjnej” produkowanej przez spółkę Ronisz z warszawskiego Grochowa.
"Od 65 lat spółka Ronisz (najpierw w zakładzie przy ul. Zagójskiej, a od 1980 r. przy Podolskiej) produkuje oranżadę według przedwojennej receptury. – Nigdy nie dodawaliśmy żadnych słodzików – zapewnia Józef Romaniuk, współwłaściciel firmy, i na dowód pokazuje butelkę "Oranżady tradycyjnej Olszynka". "Słodzona wyłącznie cukrem" - głosi napis na etykiecie, który jeszcze niedawno zamykałby napojowi rzemieślników z Grochowa drogę na sklepowe półki. Dziś taka informacja jest zaletą. – Nie mamy kłopotów ze zbytem. Sklepikarze sami się do nas zgłaszają – mówi Romaniuk.
Chodzi po prostu o smak. Napój doprawiony słodzikiem nigdy nie dorówna napojowi posłodzonemu cukrem. – Oranżada ze słodzikiem zostawia na języku gorzki posmak. Po wypiciu oranżady z cukrem czuje się tylko słodycz - tłumaczy producent.
Nie zawsze było jednak tak słodko. Założona przez ojców Józefa Romaniuka i Ireneusza Niszcza wytwórnia przeżywała ciężkie chwile. Wbrew pozorom najgorszym momentem nie był okres stalinowskiej „bitwy o handel” (kiedy zamiast deficytowego cukru trzeba było używać sacharyny), będącej próbą zniszczenia prywatnego sektora handlu i usług, lecz początki III RP. W latach 90. konsumenci zachłysnęli się bajecznie kolorowymi napojami o egzotycznych, nieobecnych wcześniej na naszym rynku smakach. Żeby się utrzymać, Romaniuk i Niszcz poszli z duchem czasu. Co prawda nie porzucili oranżady, ale do asortymentu dołożyli napoje o smakach marakui, kiwi i mango oraz tonik. Ulegli też modzie na plastikowe butelki. – Czasy były tak ciężkie, że nie tylko sami staliśmy przy taśmie, ale i rozwoziliśmy towar zdezelowanymi żukami – wspominają.
Fortuna odwróciła się na początku nowego tysiąclecia i mniej więcej zbiegła się z nową strategią firmy. Ronisz zrezygnował z produkcji egzotycznych napitków w plastikowych butelkach – teraz rozlewa oranżadę wyłącznie do szklanych. - Chcemy być ekologiczni - mówi Romaniuk. Dla sztucznych tworzyw zrobili jednak wyjątek. Wznowili produkcję syfonów z wodą sodową, nieodłącznego artykułu w ofercie przedwojennych i peerelowskich knajp, warzywniaków i sklepów spożywczych. Zamiast szklanych, inaczej niż kiedyś, oferują syfony plastikowe. Jak zapewniają, jest to rozwiązanie ekologiczne (syfony można wielokrotnie napełniać) i bezpieczne. Zdarzało się bowiem, że mocno nagazowane szklane syfony eksplodowały i rozpryskiwały w promieniu kilku metrów ostre odłamki, siejąc popłoch w sklepach Społem. - W plastikowym syfonie pod ciśnieniem co najwyżej może powstać dziura - mówi Niszcz.
Grochowscy oranżadziarze wrócili do źródeł. Dosłownie. Zakład sąsiaduje z rezerwatem leśnym Olszynka Grochowska. Do produkcji napojów w Roniszu wykorzystują wodę z własnego ujęcia, której Państwowy Zakład Higieny przyznał status wody źródlanej".
Źródło: Portal Twoja Praga
Komentarze
Ten materiał nie ma jeszcze komentarzy