Bracia Jenike - Fabryka Dźwigów

Zabudowania Fabryki Dźwigów SA Bracia Jenike mieściły się przy ulicy Podskarbińskiej 32/34 na Grochowie w Warszawie.

Firma została założona przez dwóch braci: Karola i Juliana Jenike w 1904 roku pod nazwą "Bracia Jenike - inżynierowie". Początkowo produkcja i dyrekcja miała swoją siedzibę przy ulicy Żurawiej.

W następnych latach produkcja została przeniesiona na ulicę Wilanowską 15/17, a zarząd, dyrekcja i ekspozycja mieściły się w Al. Jerozolimskich 20.

W 1927 roku firma przekształciła się w spółką akcyjną i zmieniła nazwę na "Fabryka Dźwigów - Bracia Jenike SA".  Zakład produkował wysokiej jakości dźwigi, żurawie i suwnice, które były odznaczane złotymi medalami na wystawach w kraju i za granicą.

W latach 1937-38 roku przy ulicy Podskarbińskiej 32/34 został zbudowany nowy zakład. Do września 1939 roku zbudowano na tym terenie dom biurowo-mieszkalny oraz halę fabryczną.

W czasie wojny niezniszczona fabryka została przekształcona w zakład naprawy samochodów i pozostawała w dyspozycji armii hitlerowskiej. Po zakończeniu wojny służyła jako baza remontowa do 1950 roku.

18 stycznia 1950 roku ustanowiono przymusowy zarząd państwowy zmieniając jednocześnie nazwę firmy na Centralne Biuro Konstrukcyjne Urządzeń Budowlanych.

Zarządzeniem Ministra Przemysłu Ciężkiego z dnia 16 lutego 1952 roku dawną fabrykę Braci Jenike upaństwowiono tworząc przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą: Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego "Warszawa II".

Obecnie na tym terenie działa spółka Bumar Amunicja Spółka Akcyjna Oddział WSK "PZL-WARSZAWA II".

Tadeusz Mazurek, pracownik zakładu WSK tak wspominał w 1972 okres przekształcania fabryki "Braci Jenike" w WSK "Warszawa II":

"Rozpocząłem pracę 4 października 1951 roku w Fabryce Dźwigów "Braci Jenike" przy ul. Podskarbińskiej 32/34 w charakterze tokarza z piątą grupą zaszeregowania.

Zakład "Braci Jenike" mieścił się w obecnej hali Głównego Mechanika, dawniej starej Narzędziowni. W całej hali czyli w całym zakładzie pracowało 56 osób. Zakład był pod Zarządem Przymusowym, czyli na pół kapitalistyczny.

Jak wyglądała hala i w jakich warunkach pracowaliśmy? Z prawej strony wzdłuż hali u góry była zamontowana transmisja, którą napędzał silnik ustawiony obok schodów (obecnie są tam biura warsztatowe IM). Od transmisji do obrabiarek biegł pas napędowy nie osłonięty, a z prawej strony nad głową wisiała tzw. "wajcha" przy pomocy której włączało się łub wyłączało obrabiarki.

Koła zębate w "gitarze" przy wielu obrabiarkach nie miały osłon. Pracowałem na tokarni typu "Półnorton", która miała rozpiętość między kłam\i około 3,5 m. Początkowo toczyłem tuleje do osi transporterów, a następnie wykonywałem w kołach do transporterów pozostałe operacje. Gdy przyszła zima, często trzeba było pracować w rękawicach, gdyż temperatura na hali w miejscu gdzie były obrabiarki przy oknach ,sięgała do -8° C. Dlaczego mówię przy oknach?

Na środku hali gdzie odbywał się montaż transporterów był ustawiony koksownik, z którego ogień buchał pod sam sufit. W czasie przerwy śniadaniowej obsiadaliśmy koksownik dookoła aby w cieple zjeść śniadanie, lub zagrzewaliśmy do czerwoności duży "puc" metalu i od niego ogrzewaliśmy się.

W tym czasie mistrzem był Ob. Władysław Rosiński - obecnie już emeryt. Obok mnie pracowali znani nam wszystkim: Stanisław Wejszcz, Jan Diaczenko, Zdzisław Majewski - obecny technolog, Stefan Batory, Leon Zawadka, Leon Czyż, Małetka, Różański (nie pamiętam już imion) i wielu innych, oraz dziś nie żyjący: Aleksander Żardzilło, były pracownik KT u "Jenike", Kępiński - kowal, Głowacki - magazynier.

Teren zakładu od strony północno-wschodniej był odgrodzony murem od drugiego zakładu - "Świt". Mur przebiegał między obecną halą nr 5, a halą Głównego Mechanika, mniej więcej tu gdzie jest obecnie wydział W-1.

Dlaczego przypominam o murze oddzielającym zakłady? Mur ten pamięta wielu pracowników którzy jeszcze pracują, bowiem po przejęciu zakładów przez WSK w 1952 roku wielu z nas własnymi rękoma rozwalało go i wywoziło taczkami gruz z hali aby można było rozpocząć nową produkcją.

Chęci i zapału nikomu nie brakowało, jak również troski o urządzenia. Np: Zdzisław Majewski i Stefan Batory, dzięki swojej postawie i energii uratowali dźwig szynowy nad halą Głównego Mechanika, który miał być pocięty palnikiem z polecenia ówczesnego dyrektora Ob. Ditrycha. Pragną wspomnieć jeszcze o drzewach na terenie zakładu. Otóż idąc od portierni wzdłuż hali Gł. Mechanika do TGN widzimy piękne, wysokie drzewa, które wystrzeliły ponad budynki zakładu. W tym miejscu stal "blaszak" w którym mieścił się magazyn materiałowy, a tuż obok "pekin" - WC, który był zmorą zakładu jeszcze przez wiele lat.

Po rozebraniu "blaszaka" wzdłuż tej drogi posadziliśmy drzewa własnymi rękami. Dzisiaj gdy patrzymy na te drzewa, które wyrosły z małych krzaczków, aż wierzyć się nie chce, że przez te minione lata tak się zmieniło - wydaje się jakby to minął wiek.

Po powstaniu WSK wielu z nas zostało wydelegowanych do WSK Wrocław, aby zapoznać się z produkcją, którą mieliśmy wykonywać. Gdy wróciliśmy z Wrocławia stanęliśmy do maszyn już o napędzie indywidualnym, które w porównaniu ze wspomnianymi od "Jenike" były cackiem."

Ciekawostki

  • Urządzenia wyprodukowane w tej fabryce służyły m.in. do dźwigania zatopionych elementów mostu Poniatowskiego.
  • Jednym z większych wyróżnień był Złoty Medal zdobyty w 1936 roku podczas Wystawy Przemysłu Metalowego i Elektrotechnicznego w Warszawie.
Źródło: Portal Twoja Praga
2013-03-09 15:56 1502

Komentarze

Ten materiał nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj komentarz

Twój mail będzie nie widoczny.