Bitwa Grochowska

Bitwa Grochowska zwana tez bitwą pod Olszynką Grochowską rozegrała się 25 lutego 1831 roku i bez wątpienie zaliczała się do jednej z najbardziej krwawych potyczek powstania listopadowego.

Zmęczenie wkradało się w szeregi polskich wojsk, wyczerpanych już po wielu bitwach, między innymi pod Stoczkiem, Dobrem i Wawrem. 48 tysięcy wojsk pod oficjalnym dowództwem księcia Michała Radziwiłła utraciło morale w obliczu zbliżającej się do stolicy kraju armii nieprzyjaciela. Koncentracja wojsk polskich na przedpolach stolicy, konkretnie w rejonie Pragi miało odwieść nieprzyjaciela od ataku na Warszawę i powstrzymać impet natarcia.

Już od 20 lutego 1831 roku zdarzają się sporadyczne ataki na pozycje wojsk polskich. Są one jednak z łatwością odpierane, co daje nową nadzieję polskim oddziałom. Impas trwa 4 dni, do czasu, kiedy Rosjanie decydują się na zdecydowane uderzenie. 25 lutego 1831 roku, dowódca oddziałów rosyjskich, Iwan Dybicz wydał rozkaz frontalnego ataku na pozycje wojsk polskich, zgrupowanych pod Olszynką. Rozpoczęła się jedna z najbardziej dramatycznych i krwawych bitew powstania listopadowego.

Cała operacja rozpoczęła się od ostrzału artyleryjskiego pozycji polskich, które trwało blisko godzinę. Potem rozpoczął się właściwy atak, do którego posłano piechotę. Wojska polskie dzielnie stawiły czoła nieprzyjacielowi, co doprowadziło do odparcia pierwszego ataku Rosjan i zyskania czasu na zregenerowanie sił. Dybicz jednak nie zamierzał czekać. Widząc nieprzychylną dla niego sytuację posłał w bój kolejne swoje oddziały licząc na przełamanie linii polskiego oporu. Tym razem także oddziały polskie bohatersko obroniły swoje pozycje, nie dając się zepchnąć nieprzyjacielowi, który posiadał przewagę liczebną.

Kolejne godziny trwała zacięta, choć jakże nierówna walka pomiędzy oddziałami polskimi i rosyjskimi. Sytuacja zmieniała się z minuty na minutę. Bojąc się oskrzydlenia oddziałów przez nieprzyjaciela, generał Józef Chłopicki zdecydował się na przeprowadzenie przeciwnatarcia skromnymi siłami. Choć wydawało się, że Olszynka padnie łupem Rosjan, po raz kolejny okazało się, że hart ducha polskich żołnierzy nie umarł – wielokrotnie mniejsze oddziały polskie po raz kolejny zdołały wyprzeć nieprzyjaciela z bronionego terenu. Bilans bitwy rósł w zastraszającym tempie.

W tej właśnie chwili Dybicz zdecydował się na kolejne uderzenie, które miało całkowicie załamać polskie linie obrony. Widząc bezradność swoich wojsk, postanowił samodzielnie poprowadzić je do ataku. Sytuacja być może powtórzyłaby się po raz kolejny pomyślnie dla wojsk polskich, gdyby nie sytuacja odmowy wykonania rozkazu generała Chłopickiego nakazującego natarcie przez korpus Łubieńskiego oraz grupę Krukowieckiego, którzy zdecydowali, że będą słuchać wyłącznie rozkazów Radziwiłła.

W obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji oraz coraz to nowych wydarzeń, w których ranny został sam Chłopicki, w oddziałach polskich pojawił się chaos. Zdezorientowanie i nieprzygotowanie oddziałów zdecydowali się wykorzystać Rosjanie. Postanowili oni przeprowadzić serie uderzeń, które miały rozsądzić o wyniku całej bitwy. Dzielna postawa 4go pułku piechoty, tzw. „czwartaków”, którzy zasłynęli oporem wobec szarży kawalerii oraz innych oddziałów, do których zaliczyć można polskich ułanów doprowadziła do zatrzymania szarży Rosjan.

Widząc zaciekły opór wojsk polskich oraz bezradność swych oddziałów, Dubicz zrezygnował z dalszych ataków oraz  nie zdecydował się na zaatakowanie umocnień Pragi. Bitwa pozostała nierozstrzygnięta przede wszystkim dzięki heroizmowi i zaciekłemu oporowi oddziałów polskich.
Źródło: Portal Twoja Praga
2011-05-28 22:44 1287

Komentarze

Ten materiał nie ma jeszcze komentarzy

Dodaj komentarz

Twój mail będzie nie widoczny.